Klasy Mega Plus nie spotkacie w żadnym z katalogów, ani nawet potocznym języku motocyklistów. To określenie zrodziło się w mojej głowie, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem nowe dziecko Kawasaki

 

A skoro już wymyśliłem sobie nową klasę, warto, by znalazło się w niej jeszcze kilka innych modeli. Na pewno zaliczyłbym do niej wszystkie sprzęty, które kilka lat temu rozpoczęły atak na barierę 300 km/h, czyli – ZX-12R (notabene pozostający nadal w ofercie Kawasaki na 2006 rok, tak więc nie można traktować go jako poprzednika ZZR 1400), Suzuki Hayabusę, no i rzecz jasna prekursorkę nurtu – Hondę 1100XX. Swoją drogą, ciekawe, kiedy XX doczeka się następcy, choć patrząc na ostatnie poczynania Hondy można spodziewać się po nim obniżenia mocy i wprowadzenia jakiś systemów podnoszących bezpieczeństwo (np. obniżających moc po oderwaniu przedniego koła od ziemi). Ale wróćmy do nowej Kawy.

 

Po latach batalii o pobicie bariery 300 km/h w końcu zauważono, że wielu nabywców nie kupuje tych motocykli po to, by bez opamiętania gnać z maksymalna prędkością. Odnaleźli w nich doskonałych towarzyszy długich wypraw. Spory zapas mocy, elastyczny silnik i wysoka prędkość przelotowa spowodowała, że objuczone kompletem trzech kufrów i pasażerem motocykle tego rodzaju stanowią idealny środek do uprawiania szybkiej turystyki autostradowej.

 

Kawasaki niewątpliwie wyciągnęło z tego wnioski. ZX-12R jest motocyklem zawieszonym w próżni. „Dwunastka” jest po prostu zbyt zwalista, aby wykręcać zadowalające czasy na torze, trudno więc uznać ją za motocykl stricte sportowy. Z drugiej strony, przez wysoko poprowadzony wydech nie nadaje się do objuczenia kuframi. Taki turysta dla bogatych (tych, którzy jako bagaż zabierają jedynie złotą kartę kredytową).

 

Nowy ZZR 1400 jest pod tym względem całkiem inny. Nie udaje motocykla supersportowego. Ma być turystą. Świadczyć o tym może bezkolizyjne poprowadzenie wydechów (dołem) i seryjne wypustki przy wysięgnikach tylnych podnóżków, jedno i drugie służące montażowi kufrów. Oglądając tego potwora z boku łatwo odnieść wrażenie, że stylista zbyt długo bawił się kolejką. „Ciężko” wyglądające, pociągowe owiewki mają swoje uzasadnienie. Widać, że zrodziły się w tunelu aerodynamicznym. Olbrzymia moc jaką dysponuje ta dwukołowa torpeda pozwala rozpędzać ją do prędkości, przy których każde większe zawirowanie jest udręką.

 

Marsowy wyraz twarzy ZZR-ki zapalonymi czterema reflektorami zdaje się mówić: „z drogi!”. Taki widok we wstecznym lusterku sprawi, że szybko włączymy prawy kierunkowskaz. To duży motocykl. Siedząc na nim okrakiem czujemy, że silnik „czternastki” (1352 ccm) jest największym, jaki kiedykolwiek wciśnięto pod owiewki seryjnego sportowego motocykla. Pozycja nie należy do najwygodniejszych (choć na stricte sportowym motocyklu musimy „poskładać” się jeszcze bardziej). Pamiętajmy jednak, że już od 100 km/h struga powietrza odchyla ciało kierowcy tak, by nie czuł ciężaru spoczywającego na nadgarstkach. A podejrzewam, że średnia prędkość na ZZR 1400 rzadko będzie schodziła poniżej 100 km/h. Wygospodarowano też sporo miejsca dla pasażera. Obfita kanapa pozwoli mu komfortowo znosić długie podróże. Nie będzie też miał problemów z nogami. Nisko umieszczone podnóżki to ukłon w stronę długonogich „plecaczków”. To, czym jednak zaskakuje ZZR 1400 to moc. Co prawda granica 200 KM jeszcze nie pękła, ale jest blisko. „Czternastka” ma dysponować tabunem 192 KM. Szokujący wynik. Co na to konkurencja? Na to musimy poczekać do przyszłego sezonu. A właściwie sezonu 2007.

 

Aż strach pomyśleć, że nie zabraknie takich, którym ta moc okaże się niewystarczająca. ZZR z podtlenkiem azotu, turbodoładowaniem… 200, 250, 300 KM? 300, 340, 350 km/h. Gdzie jest granica mocy tego silnika i samego motocykla? Niebawem się przekonamy.

Kawasaki ZZR 1400 – kompendium

Silnik czterosuwowy, chłodzony cieczą
Układ czterocylindrowy, rzędowy
Rozrząd DOHC, cztery zawory na cylinder
Pojemność 1352 ccm
Moc 192 KM (141 kW)
Skrzynia biegów sześciostopniowa
CENA nieustalona
KOMENTARZE