fbpx

Niedawno na jednej z grup motocyklowych natrafiliśmy na serię ogłoszeń o sprzedaży kompletnego stroju motocyklowego. Okazało się, że wystawił je Paweł, który wcześniej sprzedał również swój motocykl, a wszystko to w celu ratowania swojej córki. Chcąc włączyć się w akcję pomocy, poprosiliśmy go o opisanie sytuacji, a was bardzo prosimy o liczny udział w zbiórce. Wspólnie już nie raz udowodniliśmy, że społeczność motocyklowa ma dużą moc!

„Wszystko zaczęło się idealnie, ślub, kredyt, przeprowadzka do wymarzonego domu i po pół roku urodziła się Wiktoria. Dwa lata później do rodzinki dołączył jej braciszek Staś. Dzieci mają teraz cztery i dwa lata.

Ja swoją przygodę z motocyklami zacząłem od Hondy Varadero 125 na kat B, by sprawdzić, czy mi się spodoba, następnie zdecydowałem się na prawo jazdy kat. A i zawitała u mnie Yamaha TDM 900, którą posiadałem niespełna dwa lata… Życie płynęło cudownie, wspólne rodzinne wakacje, czasami krótkie wypady na moto ze znajomymi, zloty, podróż z żoną nad morze itp…Motocykle to wspaniała pasja, jednak ja byłem zmuszony sprzedać swoją maszynę wraz z całym wyposażeniem i ubiorem. W listopadzie zeszłego roku zauważyliśmy u naszej córki osłabienie lewej dłoni, które zaczęło się nasilać z dnia na dzień. Myśleliśmy że może ma jakieś osłabienie napięcia mięśniowego bądź jest to spowodowane infekcjami, które często łapała. Martwiło nas to i udaliśmy się do lekarza rodzinnego, od którego dostaliśmy skierowanie do neurologa. W międzyczasie doszły poranne bóle głowy. Później wszystko działo się ekspresowo. Neurolog dał mam zalecenie zrobienia rezonansu w trybie pilnym bądź stawienia się na oddziale w szpitalu… a gdy 18 grudnia z rana pojawiły się poranne bóle głowy i w końcu wymioty od razu wsiadłem w auto i pojechałem z moją córką do szpitala do Poznania. Żona została z 1,5-rocznym wówczas synem.

LINK DO ZBIÓRKI NA POMOC WIKTORII

Niestety był to dla nas dzień, który zmienił całe życie. Wiki miała zrobione badanie tomografem, a diagnoza ścięła nas z nóg: guz mózgu, duży i w brzydkim miejscu. Oprócz rozpaczy wszystko działo się ekspresowo – rezonans, karetka do Warszawy, znów rezonans, i w środę 22 grudnia operacja, która tak naprawdę była ratującą życie, gdyż narastające wodogłowie mogło spowodować wylew.

Gdy wszyscy szykowali się do świąt, my przeżywaliśmy horror. Sześciogodzinna operacja na szczęście się udała. Poinformowano nas, że guza wycięto w całości, a po pięciu dniach dostaliśmy wyniki badań histopatologicznych. Okazało się, że guz to pilocityc astrocytoma, który na szczęście nie jest dla dziecka wyrokiem, jednak bardzo często nawraca, a chorujące dziecko skazane jest na liczne chemioterapie i operacje. 

Wiktoria po operacji została dzieckiem niepełnosprawnym, przez miesiac nie chodzila wcale, ma porażona lewą stronę ciała, wymaga wieloletniej intensywnej rehabilitacji, którą oczywiście wykonujemy prywatnie. Ma też zaburzone pole widzenia w obu oczkach… Po rezonansach kontrolnych po trzech miesiącach okazało się, że jest resztka guza, po sześciu miesiącach, że rośnie i ma już 1,5 cm!

W Polsce jesteśmy skazani na 1,5-roczną chemioterapię w Warszawie (mieszkamy 450 km od niej), która nie daje pewności zatrzymania guza, nie zniknie on, a jedynie może się na jakiś czas zatrzymać. Wiemy, że jedyną szansą na wyleczenie jest całkowita resekcja guza, której szanse widzi profesor Schumann z kliniki w Tubingen w Niemczech, z którym udało się skonsultować dzięki fundacjom i namowom rodziców dzieci z podobnymi problemami.

Jest jedno ale, operacja kosztuje niespełna 400 tys. zł… takich pieniędzy nie posiadamy i nie wiemy, ile mamy czasu, by je zebrać. Dlatego robimy co się da, by zebrać pieniądze. Utworzyliśmy zbiórkę na siepomaga.pl, szukamy pomocy w internecie, robimy zbiórki lokalne, sprzedajemy co się da i liczymy, że zdążymy uzbierać pieniądze na czas.

Ta operacja to również ryzyko, ale dzięki nowoczesnej technologii niewystepujacej w Polsce jest duża szansa na wycięcie guza i nieuszkodzenie mózgu Wiktorii. Nie wiemy, co oprócz dalszej wieloletniej rehabilitacji czeka nas później.

Prosimy więc wszystkich o pomoc. O udostępnienia zbiórki, drobne wpłaty. Nie prosimy o wpłaty tysięcy złotych, tylko o tysiące wpłat nawet po kilka-kilkanaście złotych, których liczba ma moc… Dziękujemy za każdą próbę i formę pomocy. 

Paweł Staśkowski, tata Wiktorii”

LINK DO ZBIÓRKI NA POMOC WIKTORII

 

KOMENTARZE