Szwedzcy motocykliści nigdy nie przepuszczą okazji do fajnej przejażdżki zimą, a do tego celu najciekawsze są zamarznięte jeziora (zamiast dróg) i okolcowane opony (zamiast gładkiej gumy). Lodowa tafla co roku gwarantuje im kilka miesięcy nieskrępowanych możliwości uprawiania sportu, ale po co grać w hokeja na lodzie albo iść na łyżwy, jeśli zamiast tego można pojeździć […]

Szwedzcy motocykliści nigdy nie przepuszczą okazji do fajnej przejażdżki zimą, a do tego celu najciekawsze są zamarznięte jeziora (zamiast dróg) i okolcowane opony (zamiast gładkiej gumy). Lodowa tafla co roku gwarantuje im kilka miesięcy nieskrępowanych możliwości uprawiania sportu, ale po co grać w hokeja na lodzie albo iść na łyżwy, jeśli zamiast tego można pojeździć na swoim RR?

Mimo młodego wieku Robert Gull wyrobił już sobie reputację dzięki swoim wygłupom na lodzie. Na przykład kiedyś zmierzono mu średnią prędkość powyżej 200 km/h, w dodatku z… pasażerem na tylnym siedzeniu jego RR. W zeszłym roku ustanowił nowy rekord Guinnessa dla najszybszej jazdy motocyklem na tylnym kole – osiągając 183,8 km/h, pobił wówczas wynik Amerykanina Ryana Suchanka, osiągnięty na zamarzniętym jeziorze w Wisconsin na Kawasaki ZX-10R.

W rewanżu Ryan postanowił więc 31 stycznia pojechać na gumie jeszcze szybciej i osiągnął 189,1 km/h, co zostało zmierzone przez komisarzy na standardowym dystansie 100 m. Rzucił w ten sposób rękawicę Robertowi, który wraz z rodziną i sponsorami zdecydował się podjąć próbę pojechania na lodzie z jeszcze większą prędkością i odzyskania w ten sposób rekordu dla Szwecji.

Spędziwszy wiele godzin w garażu wykonał z myślą o tej próbie kilka specjalnych opon na lód. Gdy wreszcie przyszedł czas na testy, ostra tego roku szwedzka zima nadal trzymała mocno i mimo że czas próby coraz bardziej się zbliżał, Robert był w stanie ukończyć tylko dwa testy na nowym BMW S 1000 RR 2015 r.

„Mimo to wszystko było jak należy, a na motocyklu czułem się świetnie” – skomentował. „Wyglądało na to, że byliśmy gotowi do bicia rekordu. Z wcześniejszych doświadczeń wiedziałem, że to wcale nie będzie łatwe, ale że na pewno dam z siebie wszystko.”

Na termin oficjalnego bicia Guinness World Record wybrano 28 lutego. Tego dnia było ciepło, co sprawiło, że powierzchnia lodu stała się miękka. Po przetestowaniu paru różnych opon na tylnym kole, żeby znaleźć tę najbardziej odpowiednią do warunków, przyszedł czas na kilka solidnych wheelie.

Wszyscy zgromadzeni obserwatorzy i oficjalni świadkowie już z daleka mogli usłyszeć, jak BMW S 1000 RR wchodzi na wysokie obroty, gdy Robert najpierw wcześnie podniósł przednie koło, a potem jak quick-shifter na kolejnych biegach robił swoje przez całą drogę aż do startowej fotokomórki. Gdy Robert ją minął, wszyscy odnieśli wrażenie, że prędkość była naprawdę wysoka. I była! Robertowi udało się utrzymać swojego S 1000 RR na tylnej gumie do końca stumetrowego odcinka pomiarowego, a zarejestrowana prędkość średnia wyniosła 206,09 km/h. Cały przebieg próby zarejestrowało sześć kamer oraz grupa naocznych świadków.

„Teraz wysyłamy cały materiał do Guinessa do zatwierdzenia i po tym rekord zostanie uznany za oficjalny” – skomentował zachwycony Robert. „Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu innych jeźdźców będzie próbowało go pobić zanim nadejdzie lato. Nie przypuszczam żeby im się udało, ale wszystko może się zdarzyć. I tak pozostanę usatysfakcjonowany, bo jestem pierwszym na świecie, który jechał na tylnym kole motocyklem po lodzie przekroczywszy 200 km/h. Wszystkiego najlepszego dla wszystkich tych, którzy podejmą się pobicia tej prędkości.”

KOMENTARZE